Wszystko czego potrzebujesz w jednym miejscu!

"Wioski rakowe" w Chinach

Istnienie chińskich "wiosek rakowych", które w 2009 roku wskazał na mapie jeden z dziennikarzy, wzburzając opinię publiczną, potwierdził w raporcie resort ochrony środowiska. Użycie tego terminu w oficjalnym dokumencie zostało uznane za wydarzenie bezprecedensowe.

Pierwsze spekulacje na temat istnienia obszarów, w których ludzie - w wyniku zanieczyszczenia środowiska - masowo chorują na nowotwory, pojawiły się po opublikowaniu w 2009 roku mapy, na której chiński dziennikarz zaznaczył kilkadziesiąt tzw. "wiosek rakowych". Użycie takiego określenia w oficjalnym raporcie, uważane za wydarzenie bezprecedensowe, jest związane z rosnącym niezadowoleniem społeczeństwa i skargami na temat odpadów przemysłowych, smogu i innych zanieczyszczeń. Intensywnie rozwijające się Chiny produkują toksyczne odpady w masowych ilościach, ale problem ten - do pojawienia się ostatniego raportu - był marginalizowany.

Ministerstwo potwierdziło w dokumencie, że Chiny "stosują trujące i szkodliwe substancje, które są zakazane w krajach rozwiniętych". Takie działania powodują nieodwracalne szkody w organizmie człowieka i w środowisku, w którym żyje. Reklama Wang Canfa, prawnik specjalizujący się w tematach związanych z ochroną środowiska, który prowadzi w Pekinie ośrodek pomocy dla ofiar zanieczyszczeń, powiedział agencji AFP, że po raz pierwszy w oficjalnych dokumentach ministerstwa pojawiło się określenie "wioski rakowe".

Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel resortu nie był w stanie potwierdzić, czy rzeczywiście tego terminu użyto po raz pierwszy, ale zapewnił, że już o wiele wcześniej władze dostrzegały negatywny wpływ zanieczyszczania środowiska na zdrowie obywateli Chin.

Zheng Gumei wydawało się, że jest przeziębiona do momentu, kiedy lekarz poprosił jej syna, by ten poczekał na korytarzu. Lekarz chciał porozmawiać z nią w cztery oczy.

Wiedziałam, że chodzi o coś poważnego – wspomina 47-letnia kobieta, ocierając łzy. – Teraz przechodzę kurację. Spójrz, wypadły mi włosy

– dodaje zdejmując kapelusz, by pokazać skutki chemoterapii.

Podobnie jak inni mieszkańcy wioski Xinglong, leżącej nieopodal strefy przemysłowej w chińskiej prowincji Junnan, Zheng nie ma wątpliwości, co jest przyczyną jej choroby. – Wioska jest bardzo zanieczyszczona, ludzie chorują – mówi.

Wraz z gwałtownym rozwojem gospodarczym Chin w ostatnich latach, tego rodzaju historie stały się powszechne. Od zeszłego roku Chińczycy borykają się z prawdziwą lawiną przypadków zanieczyszczenia ołowiem w pobliżu fabryk. Badania dowodzą, że mieszkańcy wiosek, gdzie poddaje się recyklingowi elektroniczne odpady, są narażeni na wysokie stężenie kadmu, rtęci oraz zawierających brom środków niepalnych. Mieszkańcy innych rejonów protestują przeciwko fabrykom chemicznym, które wpuszczają do wody oraz łańcucha pokarmowego ludzi rakotwórcze odpady. Od lat 90. współczynnik zachorowań na raka wzrósł tak drastycznie, że choroba stała się największym zabójcą w Chinach. W 2007 roku na nowotwór umierał co piąty Chińczyk, czyli o 80 procent więcej niż na początku reform gospodarczych 30 temu.

W zeszłym roku dziennikarz śledczy Deng Fei zamieścił w internecie wielokrotnie powielaną mapę Google, na którą naniósł sto "nowotworowych wsi". Jednak najnowsze dane mówią już o istnieniu ponad 400 takich wsi. Olbrzymia większość z nich znajduje się na bogatym wschodnim wybrzeżu, pierwszym chińskim regionie, który zaczął przyjmować odpady z innych krajów. Jednak gdy region zaczął podbijać ceny za przyjmowanie obcych odpadów, a także wprowadzać ochronne regulacje, pas zanieczyszczeń zaczął rozszerzać się na resztę kraju, w kierunku rejonów zbyt biednych, aby móc sobie pozwolić na odrzucenie jakichkolwiek dodatkowych pieniędzy.

Mieszkańcy Xinglong obawiają się, że ich wioska wkrótce dołączy do listy "nowotworowych wsi". Intensywny odór drażni nozdrza w pobliżu strefy przemysłowej Luliang, gdzie znajduje się wiele fabryk obwinianych przez mieszkańców o powodowanie śmiertelnych chorób.

Cui Xiaoliang mówi, że rak zabrał jego ciotkę i ojca po tym, jak płynące przez wieś strumyki zmieniły swój kolor. Wskazując na ciemnoczerwoną barwę wody, będącą skutkiem działalności papierni Yihne oraz żółtą wypływającą z fabryki chemicznej, Cui dodaje, że strefa przemysłowa degraduje zarówno ludzkie zdrowie jak i środowisko.

Przed wybudowaniem fabryk nie było tu raka. Nie znaliśmy żadnych dziwnych chorób – mówi. – Teraz każdego roku ten czy inny człowiek zapada na raka, głównie płuc i wątroby. Moja ciotka nigdy nie piła alkoholu ani nie paliła. Jej nowotwór w stu procentach spowodowały zanieczyszczenia – mówi Cui .

Pracujący w wiejskiej przychodni doktor Zhang Jianyou przyznaje, że odnotował wzrost zachorowań na raka wśród 3000 mieszkańców tych terenów. – Niewątpliwie przyczyniło się do tego zanieczyszczenie – mówi. – Mieszkam tu od 43 lat. W przeszłości rzadko stykałem się z nowotworami, ale teraz stały się one oczywistym problemem. Tylko w zeszłym roku na raka zachorowało pięć kolejnych osób.
Zhang wspomina, że kiedy mieszkańcy próbowali protestować, zostali zablokowani przez władze, ponieważ fabryki przynoszą wpływy lokalnej gospodarce.

Każdy mieszkaniec wioski, z którym rozmawialiśmy, zna kogoś, kto zmarł na raka. Najczęściej obwiniają o to fabrykę chemiczną, z której toksyczne odpady przedostają się do pobliskiej rzeki Nanpan oraz do wód gruntowych, które stanowią źródło wody pitnej dla wieśniaków.
Rolnicy skarżą się, że nie istnieje inne źródło wody dla ich upraw i zwierząt. Pasterze kóz twierdzą, że zanieczyszczona woda zabiła 10 procent ich stad.
Toksyny z łatwością przedostają się do ludzkiego łańcucha pokarmowego. Mieszkający obok fabryki chemicznej hodowca brzoskwiń Wang Qingdi mówi, że zanieczyszczone woda i powietrze zrujnowały jego owoce, jednak sprzedał je na targu, ponieważ stanowią jedyne źródło jego utrzymania.

Kiedy wiatr wieje w tym kierunku, na moich brzoskwiniach odkłada się gruba warstwa sadzy – mówi. – Wiele owoców czernieje i spada na ziemię. Brak mi odwagi, aby jeść uprawiany przeze mnie ryż, ponieważ zanieczyszczenie jest tak wielkie. Jednak sprzedaję go na ulicy.
Miejscowy wydział środowiska twierdzi, że kontroluje poziom zanieczyszczeń w strefie przemysłowej, przyglądając się ze szczególną uwagą trzem firmom: Longhai Chemical, Yunnan Luliang Peace Technology oraz papierni Yinhe. Ale inspektorzy nie posiadają wystarczającej władzy, aby skutecznie kontrolować fabryki i nakładać uciążliwe kary na te, które łamią przepisy.
To jak zabawa w kotka i myszkę – mówi Song Bin z Wydziału Ochrony Środowiska w Luliang. – Niektóre fabryki dyskretnie pozbywają się zanieczyszczeń. Inne zamykają oczyszczalnie w okresie ograniczonych dostaw prądu. Jeszcze inne wyłączają oczyszczalnie nocą, kiedy wiedzą, że nikt ich nie sprawdzi.

Na temat wpływu zanieczyszczeń na zdrowie mieszkańców urzędnik wypowiadał się jednak z dużą ostrożnością. – Trudno stwierdzić, czy istnieje powiązanie pomiędzy zachorowaniami na raka i fabrykami, ponieważ wśród robotników nie stwierdzono podwyższonej zachorowalności na tę chorobę – mówi. – Władze namawiają nas, abyśmy zaprosili ekspertów, którzy przeprowadzą niezbędne badania, ale my nie mamy na to budżetu.

"The Guardian" poprosił urzędników o informacje dotyczące emisji zanieczyszczeń oraz jakości wody. Zgodnie z chińskim prawem dane te powinny być jawne, lecz urzędnicy stwierdzili, że dane z ich kontroli przeznaczone są jedynie do użytku wewnętrznego. Papiernia Yinhe odmówiła komentarza do tego artykułu. Fabryka chemiczna Yunnan Luliang Peace Technology oświadczyła, że problemy z zanieczyszczeniem dotyczą poprzednich jej właścicieli.

Przypadki nowotworów we wsi nie mają z nami nic wspólnego – powiedziała Candy Xu, kierowniczka działu sprzedaży zagranicznej. – Zanieczyszczenia odkładały się w tym rejonie od 10 lat wskutek nieodpowiedzialnych działań poprzednich właścicieli. Nie można rozwiązać tego problemu natychmiast, ale walczymy z nim. Wierzę, że w ciągu 3-5 lat oczyścimy teren z zanieczyszczeń.

W swoich badaniach na temat "nowotworowych wsi" Lee Liu z University of Central Missouri stwierdza, że problem nasilił się z powodu tendencji rządu do wspierania miast kosztem obszarów wiejskich. Jego zdaniem brak niezależnego nadzoru sprawił, że Chińczycy mają do czynienia z toksycznym koktajlem. "Wydaje się, że w ciągu kilku dziesięcioleci Chiny stworzyły więcej ognisk wzmożonej zachorowalności na raka niż jest ich na całym świecie", pisze Lee Liu.
Nie wiadomo, czy Xinglong zostanie wciągnięta na listę "nowotworowych wsi". Jednak jej mieszkańcy nie wątpią, że tak się stanie.

Rak piersi Zheng zagraża nie tylko jej życiu, ale także przyszłości jej maleńkiej córki. Kobieta musiała pożyczyć 20 000 juanów na dwie chemoterapie i szacuje że wyleczenie będzie ją kosztować kolejne 80 000 juanów. Ale nie jest pewna, czy uda jej się pokonać chorobę.

Mój szwagier też miał raka. Teraz nie żyje – mówi Zheng tuląc do siebie córeczkę. – Fabryki produkują zbyt wiele zanieczyszczeń. Przez nie nasza wieś choruje.

Powrót do spisu artykułów

Źródło: Interia.pl, Onet.pl, The Guardian,

TAGs
created at TagCrowd.com